Główną bohaterką jest Anastasia Steele – niezbyt pewna siebie absolwentka dziennikarstwa. W zastępstwie za koleżankę musi przeprowadzić wywiad ze sponsorem szkoły, w której kończą edukację. Owym mężczyzną jest tytułowy Grey. Christian Grey. Myślę, że nie zaskoczę nikogo informacją, że dziewczyna zakochuje się w zabójczo przystojnym biznesmenie. Cały problem polega na tym, że Christian nie odwzajemnia do końca jej uczuć. Nie zależy mu na związku, tylko na erotycznym, perwersyjnym układzie.
Pięćdziesiąt odcieni irytacji – to cytat, który zapamięta każdy sięgający po tę książkę. Kiedy czytałam, pomyślałam, że mógłby to być dobry tytuł do recenzji w jakimś magazynie, czasopiśmie, portalu poświęconym książkom itp. Nie pomyliłam się. Spotkałam się bodajże z dwoma recenzjami o tym tytule. I z tego co pamiętam miały różnych autorów. To z resztą bardzo trafny tytuł, bo w tych trzech wyrazach mieści się opinia o bohaterach, zwrotach akcji, języku i całej książce. Autorka była fanką Stephenie Meyer i w jej książce widoczne są ogromne inspiracje Zmierzchem. On – przystojny jak Edward, ona – niepewna siebie Bella, nie zdająca sobie sprawy z drzemiącego w niej sexappealu, ten trzeci, José, odpowiednik Jacoba – niegroźny, acz wprowadzający nieco zamętu. Z resztą nic dziwnego – Pięćdziesiąt twarzy Greya miało być pierwotnie powieścią typu fan fiction.
Jednocześnie słabym i mocnym punktem książki jest główna bohaterka. Jest denerwująca w swoim braku doświadczenia, naiwności, braku pewności siebie. Autorka trąbi o tym niemal przez całą książkę. Z drugiej strony podziwiam ją za to, że jakimś niezwykłym sposobem sprawiła, że tak drażniący bohater po kilkudziesięciu stronach zostaje zaakceptowany. Jak krzyczące dziecko, na które zaczyna przymykać się oko. Toteż po przyzwyczajeniu się do panny Steele utwór jest przyjemniejszy. Całą uwagę można wtedy skupić na Panie Szarym, który jest chyba najmocniejszym punktem książki. Nie ze względu na jakąś kreacje. Czytelnik, lub może bardziej czytelniczka, odkrywa, że Grey kryje w sobie jakąś tajemnice. I chcemy to odkryć! To powoduje, że książka mimo wad niesamowicie wciąga. Chcemy wiedzieć co kryje się za szarym krawatem, grafitowym garniturem i klatką piersiową, której nikt nie może dotknąć.
Mnóstwo osób narzeka, że książka napisana jest bardzo niskim językiem. Nie mogę się nie zgodzić. Jednak wierzę, że polski tłumacz zrobił wszystko, żeby nadać temu utworowi kunsztu. A byłoby to niełatwe zadanie. Kiedy James napisała Pięćdziesiąt twarzy Greya nikt nie wierzył w jej sukces, wiele wydawnictw nie chciało jej wypuścić. Toteż książka ani razu [sic!] nie została poddana edycji, a panna Steele wciąż rozpada się na milion kawałków. Seks jest w książce opisany nijako. Nie jestem szczególnym znawcą, ale wydaje mi się, że powieść erotyczna powinna rozbudzić wyobraźnię. Może niektórym udało się to osiągnąć. W mojej opinii opisy współżycia Christiana i Any nie wywołują większego wrażenia niż film przyrodniczy o kopulowaniu amazońskich żab. Może dlatego, że pewne rzeczy są tak nieprawdopodobne, że aż absurdalne. Cóż… ciężko uwierzyć że młoda dziewczyna w noc stracenia cnoty przeżywa dwa orgazmy – pierwszy wyłącznie od stymulacji piersi, a drugi totalny.
Dwa minusy tworzą plus. W książce E. L. James jest ich tak dużo, że skumulowane dają książce jakąś niepoprawną siłę. Do języka przyzwyczajamy się równie szybko jak do głównej bohaterki. Utwór nie jest zbyt wymagający. Dla osób, które po książki sięgają sporadycznie jest arcydziełem, dla innych dobrym sposobem na tzw. „odmóżdżenie” po ciężkim dniu. Być może dzięki temu książka tak bardzo wciąga. Nie mogę nie polecić tej książki. Zapewniam, że osoby, które szukają w książce piękna i inspiracji bardzo się zawiodą. Uważam jednak, że bestsellery należy czytać z zasady. Chociażby po to, żeby móc coś skrytykować. Pięćdziesiąt twarzy Greya to erotyczna powieść dla kobiet, aczkolwiek powinno po nią sięgnąć wielu mężczyzn i potraktować jako drobny instruktarz. Zwłaszcza, jeśli wspólne życie zaczyna być nudne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za każdy komentarz :)