Na wystawnym przyjęciu znakomitego aktora - Charlesa Cartwrighta - pojawili się już wszyscy zaproszeni goście. Zabawa zaczyna się rozkręcać. Kiedy gospodarz podaje koktajle dochodzi do tragedii - lokalny pastor Babbington zaczyna się krztusić, następnie upada na podłogę i umiera. Wezwany później lekarz uznaje, że przyczyną zgonu były problemy z ciśnieniem denata. Gospodarz jednak nie przyjmuje takiego wytłumaczenia. W jego głowie powstaje teoria na temat morderstwa. Sytuacja zagęszcza się, gdy w jakiś czas później, w podobny sposób umiera przyjaciel gospodarza, ceniony lekarz sir Bartholomew Strange.
Na samym początku książki obstawiłam 2 osoby dramatu. Jedną z nich szybko wykluczyłam, a o drugiej myślałam przez całą resztę utworu. Szczerze liczyłam na to, że Christie zaskoczy mnie ze wszystkich stron, jak na Królową Kryminału przystało. Bardzo się pomyliłam. Okazało się bowiem, że wybrany typ jest sprawcą całego zamieszania. To smutne rozczarowanie zaowocowało tym, że teraz długo nie sięgnę po żaden kryminał. A po Christie jeszcze dłużej. Być może trafiłam na jeden z jej słabszych utworów, albo po prostu mam nadprzyrodzony gen detektywistyczny. :)
W utworze właściwie nic nie urzekło mnie od początku do końca. Brakowało mi jakiś charyzmatycznych bohaterów, czarnego humoru, trudnych zagadek oraz wspomnianego wcześniej elementu zaskoczenia. Również wątek miłosny bardziej mnie denerwował, niż urzekał. Bardzo często odnosiłam wrażenie, że jest naciągany do granic możliwości.
Mimo tych braków książkę czytało się dosyć sprawnie, lekko i przyjemnie. Nie mogę powiedzieć, że miałam tu do czynienia z arcydziełem, ale też nie uważam, że zmarnowałam swój czas. Uważam, że to lektura odpowiednia na wieczór po bardzo ciężkim dniu.
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za każdy komentarz :)