piątek, 3 października 2014

Miasto 44 (Sznurowadło)


Miasto 44 w reżyserii Jana Komasy jest jednym z największych hitów kinowych tego roku. Już w tydzień od premiery obejrzało go ponad 450000 osób! Tylko na czym właściwie polega fenomen tego filmu? Czy rzeczywiście jest tak dobry, czy może do kin pchnął nas temat, tak bliski sercu każdego Polaka?

Hasło „Miłość w czasach apokalipsy” kazało mi myśleć, że na kinowym ekranie obejrzę historię miłości, przedstawionej na tle Powstania Warszawskiego. Tak jak u Kwiecińskiego w Jutro idziemy do kina – rozwijające się uczucie między młodymi ludźmi, utkane jest na kanwie napiętej sytuacji politycznej w Europie. Tymczasem Komasa pokazał coś zupełnie odwrotnego. Wątek miłosny był bardzo słabo rozwinięty. W prawdzie między głównymi bohaterami zaszły wszelkie niezbędne czynności czy okoliczności wpisujące się w romans – pocałunek, tragiczne rozdzielenie zakochanych, pojawienie się innej dziewczyny – to jednak wszystkie te wydarzenia są w filmie bardziej zasygnalizowane niż przedstawione.

Nie oznacza to, że w tę historię nie można się „wciągnąć”. Różnorodność charakterów postaci jest naprawdę imponująca. Alicja to młoda dziewczyna wychowana w tzw. dobrym domu. Kreacja aktorska jest tu naprawdę niesamowita. W ogóle nie dziwi mnie, że odtwórczyni tej postaci – Zofia Wichłacz - została nagrodzona Złotym Lwem. Ukochanym Biedronki jest Stefan, grany przez Józefa Pawłowskiego. Ta postać jest dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Mam tylko nadzieję, że jest to bardziej wynik koncepcji reżysera i scenariusza, aniżeli samego aktora. To postać, która przez cały film niesamowicie mnie irytowała, czułam do niej zupełną antypatię. Na pochwałę zasługuje Antoni Królikowski – „Beksa” bardzo mnie urzekła.

Czy to była kula, synku, czy to serce pękło? - K. K. Baczyński

W Mieście 44 zarówno historia powstania, jak i bohaterowie zostali nieco spłyceni. Z jednej strony mi to przeszkadza, a z drugiej imponuje - jeszcze nikt nie poruszył kwestii wojny i okupacji w raki sposób.W filmie rządzi brutalność. Mimo tego efekty komputerowe w krwawych scenach nie są przesadzone, a jedynie utrzymane w bardzo realistycznym tonie.Myślę, że ten film powinno obejrzeć wielu licealistów i gimnazjalistów zapominających o tym, że nie każdy powstaniec ginął od karabinu, czy na barykadach oraz wszyscy ci, którzy z okrutną łatwością krytykują ten niezwykły zryw.

Wiele kontrowersji wywołują efekty specjalne w ujęciach innych niż pożary, wybuchy itp. Mam na myśli głównie scenę pocałunku, kiedy to trwający w miłosnym uniesieniu bohaterowie są otoczeni wirującymi wokół kulami karabinów ciągnącymi za sobą złotą, zmysłową poświatę. Oczywiście taka sytuacja nie mogła mieć miejsca w rzeczywistości. Ale Miasto 44 pokazało w tym jednym ujęciu niezwykłość ułamków sekundy poświęconych na pocałunek, a nie walkę, albo ucieczkę. Dla mnie - mistrzostwo. Ogromnym plusem jest także scenografia. Do produkcji zużyto aż 5000 ton gruzu!

Uważam, że Miasto 44 to zdecydowanie najlepsza polska pozycja tego roku. Świetne wyczucie
smaku reżysera sprawia, że film wzrusza i wyciska łzy z niemal każdego widza. Niesamowita scenografia, kostiumy i fenomenalne efekty specjalne dają realistyczny obraz Powstania Warszawskiego. Polecam.

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za każdy komentarz :)